Wyruszam w podróż. Podróż w więcej niż jednym wymiarze. Jeden wymiar jest taki zwyczajnie geograficzny - postanowiliśmy z narzeczonym spędzić tegoroczna zimę na Malcie (a dokładniej to na mniejszej z maltański wysp - Gozo). Drugi wymiar to podróż do świata ludzi, którzy nie mają zbyt dużo rzeczy. Wyruszamy z trzypokojowego mieszkania, w którym latami przybywało rzeczy do dwóch walizek bagażu rejestrowanego + może kilka pudeł rzeczy zostawionych w piwnicach rodzinnych domów. Czas podróży 50 dni. Od jakiegoś już czasu przygotowuję się do drogi do świata minimalizmu. Pierwsze kroki zrobiłam już w kwietniu tego roku, zanim wpadliśmy na pomysł wyprowadzki. Trafiłam na storytel na książkę Roberta Maurera “Filozofia Kaizen. Małymi krokami ku doskonałości” i po jej przesłuchaniu natychmiast zapragnęłam zastosować jej rady do jakiejś sfery swojego życia. W tamtym czasie odczuwałam pewien dyskomfort związany, ze stanem naszego mieszkania, które wydawało mi się zagracone. Zgodnie z kaizen postanowiłam działać małymi krokami i codziennie pozbywać się jednej rzeczy lub odgracać jakąś niewielką przestrzeń w domu. Pozbyłam się setek przedmiotów małych i dużych i dom zaczął oddychać. To doświadczenie zafascynowało mnie na tyle, że przez pewien czas sporo czytałam na temat zagracenia i jego szkodliwości. Nawet przygotowałam na ten temat prezentację, z którą wystąpiłam na “Wolnej Scenie” w Świetlicy Wolności. Od kwietnia nie kupiłam również żadnej trwałej rzeczy do domu, żadnych ubrań, książek itp. Powiedziałabym, że rozgrzewka przed maratonem wykonana. Tym razem będzie trudniej, tym razem trzeba będzie pożegnać się z przedmiotami, które w normalnym układzie chętnie by się zatrzymało, rzeczy które mają wartość. Tym razem rozdawać i sprzedawać będę na dużą skalę. Na szczęście w sieci jest sporo inspiracji. W temacie minimalizmu polecam szczególnie kanał Matt D'Avella. Jestem dobrej myśli. W zeszłym tygodniu oddałam koledze z pracy arduino wraz z całą masą oporniczków i kabelków - to jak się ucieszył jest dla mnie znakiem, że pozbywanie się rzeczy wcale nie będzie takie złe. Jestem też ciekawa jak będę się czuła jako człowiek z dobytkiem w walizce. Jeszcze bardziej ciekawa jestem jak będzie na Malcie.
0 Komentarze
Niektóre wynalazki są niezwykle ponadczasowe. Przykładowo - koło. Wynalazek sprzed ponad 5 tysięcy lat. Choć było wielokrotnie modernizowane, to nadal dominuje w świecie transportu. Albo podstawy retoryki. Arystotelesowy podział wypowiedzi na wstęp rozwinięcie i zakończenie, choć ma ponad 3000 lat to jest jedną z najskuteczniejszych konstrukcji wypowiedzi. Ja niezwykle cenię sobie dobry wstęp i nie jednokrotnie słyszałam o tym, że napisanie wstępu sprawia najwięcej problemów. Dobry wstęp czyli jaki? Krótki niczym uliczna reklama i budujący w publiczności nastawienie, które służą naszej mowie. Jeśli mówimy mowę informacyjną chcemy by słuchacze byli zaciekawieni tematem. Jeśli chcemy słuchaczy do czegoś przekonać wzbudźmy w nich autorytet. Jeśli chcemy zainspirować wzbudźmy w nich emocje. Wybierając formę wstępu pamiętajmy, że nasza mowa musi spełniać oczekiwania publiczności, które w niej nim zbudujemy. Inaczej zostaniemy zapamiętani jako oszuści, których nie warto słuchać kolejnym razem. Jeśli chodzi o formę to jest w czym wybierać. Cytat Gdy chcemy na scenie budować autorytet i zaciekawiać dobrym pomysłem jest użycie cytatu. Cytat buduje obraz mówcy wykształconego oraz świetnie przygotowanego do swojej roli. Jednocześnie budzi ciekawość, zadajemy sobie w głowie pytania. Czemu akurat ten cytat? Jak mówca rozwinie tę myśl? Czy nie czekalibyście byście z zapartym tchem na dalsze słowa mówcy, który zaczyna od cytatu Einstain’a mówiąc „Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej„. Cytaty i aforyzmy, bądź przysłowia powołujące się na mądrość ludową to cenne narzędzia w warsztacie oratora. Historyjka Gdy byłam mała miałam około 6 lat uwielbiałam słuchać historyjek, a ulubioną osobą do proszenia o historyjkę był mój dziadek. Między innymi za pomocą historyjek opowiedział mi i calutką Iliadę i Odyseję Homera. Uwielbiałam to naturalnie, bo ludzie uwielbiają słuchać historii. To rozrywka prawdopodobnie starsza niż wynalazek koła. Zaczynając od anegdoty czy króciutkiej historyjki pasującej do tematu wystąpienia łatwo wzbudzisz ciekawość. Drzemie w nas pragnienie wiedzy co będzie dalej, co się wydarzy, co z tego wyniknie, jaki będzie morał. W dodatku jeśli posłużysz się historyjką osobistą łatwo skrócisz dystans miedzy sobą a publicznością. Wartości Kolejnym dobrym sposobem na wstęp jest odniesienie się do czegoś ważnego lub bliskiego słuchaczom. Doskonale tę ideę oddaje przykład Lecha Wałęsy. Gdy 1989 przemawiał przed kongresem stanów zjednoczonych rozpoczął swoje przemówienie od słów „My naród!„ Dokładnie tymi słowami zaczyna się preambuła konstytucji Stanów Zjednoczonych. Zaledwie dwoma słowami Wałęsa odwołał się do wartości ważnych dla Amerykanów i zasygnalizował, że będzie mówił o wolności i demokracji. Nie sposób było nie słuchać go z najwyższą uwagą po takim mocnym początku. Kontrowersja Powiedz coś kontrowersyjnego lub zaskakującego, coś wzbudzi emocje. Powiedz, że palenie papierosów nie szkodzi lub że edukacja jest niepotrzebna, a wszyscy zaczną słuchać jak zamierzasz udowodnić swoje racje. Niech kontrowersja będzie mocno związana z celem Twojego wystąpienia, niech prowokuje do dyskusji w zakresie, w którym chcesz wpłynąć na swoich słuchaczy. Gry słowne, mało znane fakty, ukazywanie problemu z niecodziennej perspektywy, to znakomite narzędzia do budowy tego typu rozpoczęcia. Rekwizyt Mój ulubiony sposób na wstęp. Rekwizyt to narzędzie skupienia, oczy słuchaczy wpatrują się weń, a w ich głowach zaraz rodzi się pytanie, jaką role ów przedmiot odegra w wystąpieniu. To narzędzie potężne i dobrze użyte sprawia że nie możemy oderwać oczu od mówcy. Przez trzy lata z rzędu tytuł Mistrza Świata Toastmasters trafiał do mówców, którzy zaczynali od rekwizytu: 2014 ‘I see something’ Dananjaya Hettiarachchi 2015 ‘The Power of Words' Mohammed Qahtani 2016 "Outsmart, Outlast" Darren Tay Przereklamowane pytanie retoryczne Ta forma rozpoczęcia mowy często kusi mówców. Wydaje się, że zadanie pytania to najprostszy sposób na zbudowanie zaangażowania publiczności, a moim zdaniem często jest pułapką. Rolą pytania retorycznego jest skłonienie odbiorcy do przemyśleń na określony temat. W efekcie słuchacze, zamiast skupić się na tym co mamy do powiedzenia, zastanawiają się nad swoją opinią. Pytanie retoryczne budzi oczekiwanie polemiki, rozważań za i przeciw, podważania obiegowych opinii, i z tego powodu bardzo łatwo osiągnąć efekt braku spójności przemówienia. Natomiast pytania nie budujące takich oczekiwań (w stylu “Kto z was miewa problemy w komunikacji”) dają wstęp banalny i nie zachęcający. Jeśli zdarza mi się słyszeć słaby wstęp to zazwyczaj jest to właśnie taki zaczynający się pytaniem. Nie polecam. Rama Mam nadzieję że przybliżyłam wam dziś odrobinę jak planować wstęp swojej wypowiedzi. Jedna z trzech części podziału wypowiedzi, którego retorycy dokonali tysiące lat temu. Pozostały jeszcze dwie. Ponieważ słuchacze najlepiej zapamiętują początek i koniec to nawiązanie w zakończeniu do rozpoczęcia sprawi, że zapamiętają to podwójnie. Czasem warto dla wystąpienia stworzyć taką właśnie ramę. Bo historia kołem się toczy. Od kiedy jestem w Toastmasters przy każdej okazji, czyli raz na pół roku, biorę udział w konkursach klubowych. Konkursy mają dla mnie w sobie „to coś”, do tego stopnia, że jesienią zeszłego roku byłam członkinią dwóch klubów – w jednym brałam udział w konkursie, w drugim konkurs prowadziłam. Nigdy nie zanalizowałam przyczyn mojego takiego, a nie innego nastawienia do konkursów (a moja przygoda z wystąpieniami publicznymi, też od konkursu się zaczęła, konkretnie „Wielkiej Improwizacji” na Avangardzie kilka lat temu). Nie zastanawiam się czy startować czy nie, po prostu startuję. Nieco ponad tydzień temu również wystartowałam w konkursie – Konkurs Mów i Ewaluacji w House of Toastmasters i ten właśnie konkurs wywołał u mnie zastanowienie nad tematem dokonywania wyborów. W konkursie mów w języku polskim zajęłam pierwsze miejsce. Oprócz ogromnej mojej radości werdykt sędziowski przyniósł mi konieczność dokonania wyboru. Zwycięzca konkursu na poziomie klubu może reprezentować klub na poziomie area. Konkursy na wyższych etapach zazwyczaj organizowane są w weekendy i konkurs mojego area – J3 również odbędzie się w weekend, 2 kwietnia. Studiuję zaocznie i niestety w ten sam weekend mam zajęcia. Na 3 roku są to głównie laboratoria, które są obowiązkowe i które ze względu na napięty plan jest bardzo trudno odrobić. Konkurs czy studia? Trzeba dokonać wyboru. Jedną z cech mojego charakteru, którą raczej uważam za zaletę, jest to, że większości wyborów dokonuję w locie, ba czasem nawet ich nie zauważając. Rzadko zadręczam się rozważaniami za i przeciw, czy pozostaje w sytuacji zawieszenia z powodu niepodjęcia decyzji. Dzięki temu żyję dość dynamicznie, dużo się w moim życiu dzieje. Niestety zdarza mi się nie zauważyć, że jakaś sytuacja wymaga poprzedzenia wyboru chwila rozważnego namysłu. Zdarza mi się również zapomnieć wrócić do jakiegoś wyboru i poddać go weryfikacji. Czasem ląduję z tego powodu z przysłowiową „ręką w nocniku”. Przemawianie i studia, dwa ważne aspekty mojego życia. Musiałam nad tym wyborem się zatrzymać i zatrzymałam się na dłuższe przemyślenia i poszukiwania odpowiedzi. Kiedyś spotkałam się z moim kolegą, któremu dokonywanie wyborów sprawia raczej trudność. Mieliśmy przemieścić się wspólnie komunikacją miejską z punktu A do B, a możliwości było dużo. Rozważaliśmy wszystkie opcje, dyskutowaliśmy i pojedliśmy decyzję. Zmęczyło mnie to. Zwróciło też moją uwagę na wielką różnorodność ludzkich charakterów w zakresie podejmowania decyzji. Spowodowało też, że nabrałam uznania dla swojego stylu. Nie chcę go wiec zmieniać diametralnie, jednak będę poszukiwać metod na ulepszenie go? Kto wie, może Ty czytelniku podsuniesz mi pomysły? Chyba najbardziej wyraziste w moim stylu jest to, że raz podjęta decyzja służy kolejnym decyzjom. Jak raz wybrałam który ser mi smakuje, będę kupować w zawsze ser tej marki. Jak poświeciłam czas na decyzję o podjęciu studiów, nie zawracam sobie głowy pomniejszymi decyzjami np. „Czy iść na zajęcia?” tylko postępuję zgodnie tą większą decyzją i idę. Nie zastanawiam się czy w jakiejś sytuacji być dla kogoś miłą czy nie, tylko jestem miła, bo kiedyś tam podjęłam decyzję ze chcę być miłą osobą. Drugą cechą jest namiętne chodzenie wydeptanymi ścieżkami. Widać to zwłaszcza w tym jak wybieram trasę prowadząc samochód. Trasę z punktu A do B wyznaczam ze znanych fragmentów innych tras i jadę po znanych drogach. Czasem sprawia to, że jadę trochę naokoło, zamiast wybrać najkrótszą, ale nieznaną drogę. Trzecią cechą jest to, że w sprawach niezbyt ważnych jak np. wybór dania w restauracji lubię zdawać się na los. Czwarty cecha to podejmowanie decyzji szybko i za pomocą intuicji i emocji. Moją pierwszą refleksją jest to, że ewidentnie brakuje w moim mechanizmie znaku „stop” - Poziomka zatrzymaj się i pomyśl inaczej niż zwykle, albo w ogóle pomyśl. W najwięcej kłopotów pakuje mnie cecha pierwsza i czwarta. Możliwe, że moje sito decydujące czy dany wybór jest wart głębszego zastanowienia, ma za duże oczka. Potrzebuję delikatnego spowolnienia systemu decyzyjnego. Wpadłam na pomysł jak „zhakować system”. Podjęłam dużą decyzję, którą będę w sobie utwardzać i cecha pierwsza pomoże mi ją utrzymywać. Decyzja jest taka „W sytuacjach gdy mam ochotę decydować szybko i instynktownie, czy emocjonalnie (ale sytuacja nie wymaga natychmiastowej decyzji) podejmować zawsze taką samą – zastanowię się”. Podejrzewam, że zastanawiając się odkryję nowe metody podejmowania decyzji i selekcji problemów na ważne i te mniej. A dylemat studia czy konkurs? Wybrałam konkurs, wybijając się trochę ze schematu. Wezmę dyplom pod pachę i spróbuję negocjować z prowadzącymi, odrobić zajęcia ze studentami dziennymi, albo poniosę konsekwencje. W końcu nawet najtrudniejsze konsekwencje nie są nie do naprawienia, a cały proces na pewno będzie pouczający. Pozostaje mi zaprosić Was na Konkurs Mów i Ewaluacji Rejonu J3. Moja mowa też jest o pewnego rodzaju wyborach i ich konsekwencjach, tym bardziej zapraszam. W minionym tygodniu pewne rzeczy stały się faktami, dopełniły się formalności. Dokładniej od 3 marca mój nowy klub funkcjonuje w rejestrach organizacji.
Tym samym kończy się moja przygoda z Toastmasters Leaders, a zaczyna przygoda z House Of Toastmasters. Przygoda tym większa, że jestem z HOT od pierwszego spotkania, a obserwacja rozwoju klubu będzie niewątpliwie pouczającą lekcją. Wszystkich tych, którzy chcieliby mnie spotkać po toastamsterowemu, zapraszam na spotkania we czwartki o 18 15 na SWPS (https://www.facebook.com/HouseofToastmasters/). Zdjęcie dzięki życzliwości autorki grafiki - Agaty Jakuszko, zapraszam na jej stronę http://drawthewords.com/ Minęło już trochę czasu od konferencji w Lublinie i czas powolutku uwypukla, które elementy podobały mi się najbardziej. Nadal bardzo wysoko na liście najlepszych atrakcji jest warsztat Klaus'a Roth'a „Emotions - genie in the bottle” Klaus przekonywał nas do odpowiedniego używania emocji. Bo mowa emocjonalna ma niezwykłą siłę przekazu. Nie był to wykład. Klaus pracował na „żywym” materiale - zaprosił do współtworzenia tego warsztatu kilku mówców. W tym z mojego klubu. Ogromne wrażenie zrobił na mnie mistrz ocen i prezes poprzedniej kadencji - Maciek. Zaczęliśmy warsztat od obejrzenia jego mowy konkursowej. Maciek opowiada w niej o tym jak choroba jego taty wpłynęła na jego życie. Materiał na mowę świetny, ale Maciek ukrył przed słuchaczami, że mówi o swoim doświadczeniu. Opowiadał historię anonimowej postaci, dopiero na końcu odkrywając, że chodzi o niego samego. Niestety mowa nie trafiła na szczyt podium. Przez cale warsztaty Maciek miał za zadanie obserwować, jak inni mówcy pracują z emocjami i na koniec warsztatu wygłosić nową wersję tej mowy. To co pokazał na koniec - jakbym miała czapkę to bym z głowy zrywała. Przemiana była niesamowita. Rzeczowy, konkretny i opanowany Maciek mówił o emocjach, przyprawił to żartem i spontanicznie wygłaszając przemówienie lepsze od tego konkursowego pewnie pieszczonego tygodniami. Emocje wydają się potęgą. W trakcie warsztatów Maćka inspirowało kilkoro mówców, którzy mówili o emocjach w bardzo różny sposób. Mówili o bardzo trudnych sprawach: relacjach z rodzicami, chorobach, porodzie. Była Ola, która zaskoczyła mnie tekstem tak emocjonalnym, że słowa ledwo wypowiadała (bo Ole znam jako świetną, zadziorną i twardą babeczkę). Było eksponowanie gniewu krzykiem. Była mowa o porodzie w stylu kabaretowej monodramy. Klaus wybrał bardzo różnorodnych mówców, każdy na sali mógł się przyjrzeć i wybrać coś dla siebie ze sposobów pokazywania i radzenia sobie z emocjami. Że temat emocji tych silnych jest niezwykle trudny, przekonałam się na własnej skórze. Krótko po tym warsztacie, postanowiłam napisać mowę o czymś o czym zawsze chciałam powiedzieć, ale miałam blokady. Mowa powstała dość szybko, na emocjach. I podobała mi się dopóki jej nie wygłosiłam i emocje nie opadły. Nie podołałam tematowi tak jak bym chciała. Co według mnie w tej mowie jest do poprawy: - zakończenie jest na dnie emocjonalnym, teraz odbieram je jako dołujące, a nie pobudzające do refleksji - chciałam mówić o emocjach, ale zrobiłam dokładnie to samo co Maciek, nie opowiedziałam historii wprost (lekcja, że są lekcje, których się nie da nauczyć na cudzym doświadczeniu, a trzeba na własnym) - temat tak silnie na mnie działa emocjonalnie, że na scenie nie kontrolowałam emisji głosu, w dużej mierze „jechałam na automacie”, efekt za słaby - mimika - kiepsko :/ Mam nadzieję, że wkrótce będzie można zobaczyć nagrania z warsztatu Klaus'a, bo jak widać dużo w kwestii emocji mam do nauczenia. Jeśli poświęcisz czas i cierpliwość na obejrzenie filmu nagrywanego komórką i przyjdzie Ci do głowy co jeszcze powinnam poprawić, napisz proszę w komentarzu. Mowa była powtórzonym projektem CC6, który generalnie jest nadal do powtórki. W tym sensie, że nie mogę stwierdzić, że nauczyłam się panować nad głosem na scenie. Moja naturalna modulacja nie jest może zła. Drewnem nie jestem, ale czuję potrzebę złapania nad tym kontroli. Świadome używanie warsztatu daje znakomite efekty. U mnie na początku nie było najlepiej z mową ciała i zagospodarowaniem przestrzeni. Teraz co chwilę słyszę komplementy właśnie na ten temat. Chciałabym podobnej pewności siebie jeśli idzie o głos. Poniżej tekst (tak jak go napisałam) z didaskaliami tym razem odnośnie głosu. (a jak go powiedziałam to inna sprawa) Jajko i ziemniakJajko i ziemniak. [pauza] Jeśli trzymacie je dostatecznie długo w gotującej się wodzie [pauza], jedno stwardnieje, [pauza] a drugie stanie się miękkie i rozsypie. Podobnie jest z ludźmi [pauza] W reakcji na trudne zdarzenia czy warunki życiowe jedni (ciszej) załamują się, poddają, popadają w depresję. (głośniej) Inni twardnieją, walczą i zachowują optymizm. Dokładnie jak w przypadku jajka i ziemniaka [pauza] nie jest ważne jaki wrzątek Cię spotkał, [pauza] istotne jest z czego jesteś zrobiony. [pauza] Co decyduje z czego jesteśmy zrobieni? [pauza] (głos od neutralnego opada przez cały akapit w dół) Te pytania po raz pierwszy zadałam sobie 12 lat temu. Ten dzień nie różnił się od innych. Jak co dzień stanęłam w drzwiach sali oddziału intensywnej terapii. [pauza] Jak co dzień od 6 tygodni. Byłam już przyzwyczajona do białej sterylności sali, wszech obecnych kroplówek, szumu respiratorów. [pauza] I do monitorów z niepokojącymi zielonymi liniami (w rytmie bicia serca) odmierzającymi kolejne uderzenia serca. Pik, pik, pik. Na sali było dwóch pacjentów, którzy zupełnie różnie zareagowali na moje wejście. (z niechęcią) Na obliczu pierwszego powoli malował się ponury, wykrzywiony grymas skargi i pretensji. [pauza] (z pogodą) Drugi uśmiechnął się, tym rodzajem uśmiechu, który rozpromienia całą twarz. (ton możliwe neutralny) Obaj byli młodzi około dwudziestki. Obaj trafili w to miejsce z podobnych powodów byli w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nie chodziło o głupi postępek czy brawurę, to był ślepy los. [pauza] (ciszej) Obaj otarli się o śmierć tak spektakularnie [pauza], że to ze ich serca biją [pauza] (wolniej) wydawało mi się cudem. [duża pauza] Na tym podobieństwa między nimi się kończą. (akapit chłodnym rzeczowym tonem w stałym rytmie, głośno) Pierwszy - uraz wielonarządowy, obrażenia wewnętrzne i mnóstwo złamań. Rokowania - powrót do pełnej samodzielności. (podkreślone) Najgorsza perspektywa - utykanie na jedną nogę, lekkie ograniczenia ruchowe barku, blizny i zalecona dieta lekkostrawna. Drugi - postrzał w kręgosłup szyjny. Rokowania - brak szans na powrót do samodzielności. (podkreślone) Najlepsza perspektywa - być może oddychanie bez respiratora, [pauza] minimalna szansa na czucie w jednej ręce. [duża pauza] (zaczynam pogodnie, kończę smutno) Do pierwszego codziennie przychodzą goście rodzice, żona, kuzyni, teściowie, otoczony jest wszelkim wsparciem [pauza] a on z dnia na dzień gorzknieje, przy każdym spotkaniu wyrzuca z siebie pretensje na niesprawiedliwy los i litanię narzekań. (zaczynam smutno, kończę pogodnie) Do drugiego dziewczyna przestała przychodzić po pierwszym tygodniu [pauza], znajomi byli raz.[pauza] Przychodzi tylko jego mama.[pauza] Gdy pielęgniarka zatyka mu rurkę tracheostomijna by mógł coś powiedzieć on z uśmiechem mówi „jak ładnie dziś Pani wygląda”. [duża pauza] Nie jest ważne co Cię spotkało, istotne jest z czego jesteś zrobiony. Stałam w tych drzwiach patrzyłam na nich.[duża pauza] Ten kontrast zrodził pytanie. Co decyduje z czego jesteśmy zrobieni? (głos pełen wątpliwości, powoli) [duża pauza] (z pogodą) Nie wiem jak się skończyła historia jajka. Widziałam go tylko raz kilka miesięcy później na szpitalnym korytarzu. Bez respiratora, [pauza] ale zupełnie nieruchomego. Z tym samym szczerym, życzliwym uśmiechem na twarzy. [pauza] Lubie wierzyć, że znalazł swoją drogę i jest Nickiem Vujcic'em na skalę jakieś niedużej społeczności (ze smutkiem) Aż za dobrze znam część historii ziemniaka. [pauza] Rehabilitacja zbyt wolna z powodu braku motywacji. Samotność spowodowana negatywnym i roszczeniowym stosunkiem do otoczenia. [pauza] Zanik empatii i problemy rodzinne eskalujące w zastraszającym tempie. [pauza] Jeśli teraz pomyślicie o trzech okropnych rzeczach, które mężczyzna może zrobić kobiecie [duża pauza] to na pewno trafiliście w co najmniej jedną którą zrobił swojej żonie [duża pauza]. Gdy widziałam go po raz ostatni w sądowym korytarzu samodzielnie szedł, lekko utykając, ubrany w drogi garnitur, narzekając że musi wracać do pracy z kilkutysięczną pensją. Człowiek sukcesu z miną rozgotowanego kartofla. (zmiana tonu między pozytywem, a negatywem) Co decyduje z czego jesteśmy zrobieni? [pauza] (cicho) To pytanie budzi mój lęk. (niepewnie) Chce wierzyć, że jestem jak to jajko, ale czy byłam już w prawdziwym wrzątku? (dramatycznie) Co jeśli w godzinie próby okaże się ziemniakiem? Czy znajdę wtedy sposób by zmienić swoje nastawienie? [duża pauza] Nie znalazłam odpowiedzi. [duża pauza] Dlatego pytam się was. [pauza] Może ktoś was zna odpowiedź, albo odnajdzie ją po zastanowieniu? [pauza] (bardzo emocjonalnie) Powiedzcie, co decyduje z czego jesteśmy zrobieni? Ja podchodzę krytycznie, lecz publiczność doceniła. Na zdjęciu przyjmuje gratulacje - moja mowa ponownie była najlepszą mową spotkania. W poprzedni weekend pierwszy raz byłam na konferencji Toastmasters. Wcześniej omijały mnie tego typu imprezy, bo wszystkie TLI trafiały się w weekendy zjazdowe. Pierwsza Ogólnopolska Konferencja Toastmasters w Lublinie stała się więc tą dla mnie pierwszą i na pewno niezapomnianą. Od tygodnia staram się zdecydować co zrobiło na mnie na tej konferencji największe wrażenie. Nadal nie umiem wybrać, a lista wydarzeń branych pod uwagę ani trochę się nie kurczy. W piątek odbyły się Mistrzostwa Polski Wystąpień i Ocen. Wystąpienia zapierające dech w piersi i prawdziwe sportowe emocje. W obu konkurencjach startowali członkowie moich klubów. Obydwaj stanęli na szczycie podium. Michał Zawadka (Vistula Toastmasters Leades) jako mówca, Maciek Kietliński (Toastamsters Leaders) jako oceniający. W sobotę był dzień pełen wykładów i warsztatów. Każdy warsztat był inny, każdy wywołał we mnie zupełnie inne emocje. Planuję każdemu z nich poświęcić osobną notkę, głównie po to by utrwalić dla siebie to co było dla mnie w nich ważne. Przed południem byłam na warsztacie przemawiania inspiracyjnego Michała Grześkowiaka, następnie o prelekcji o humorze Marka Strączka (z konferencji przywiozłam też jego książkę). Następnie były dwugodzinne warsztaty Klaus'a Roth'a pod tytułem „Emotion - the genie in the bottle” i faktycznie niesamowicie emocjonalne, w dodatku z udziałem toastmasterów z mojego klubu. Po lunchu prelekcje dwóch kolejnych sław. Adama Piocha, który mówił o tym jak stosować deus ex machina w opowiadaniu historii. Oraz Jurka Zienktowskiego, który mówił o analizie widowni. Gdy już wydawało mi się, że więcej emocji i wrażeń nie uniosę nadeszła uroczysta gala i ogłoszenie wyników Mistrzostw Polski oraz transmisja z Mistrzostw Międzynarodowych (jeszcze więcej emocji). Mowy na najwyższym poziomie i bardzo emocjonujące oczekiwanie na wyniki. Mój faworyt Aditya Maheswaran z mową „Scratch" zajął drugie miejsce. W niedziele ostatnimi atrakcjami były mowy inspirujące. Można było usłyszeć i zobaczyć najlepszych mówców w akcji. Klaus Roth wywołał u mnie efekt mokrych oczu, po raz kolejny na tej konferencji. Dodatkowo całość konferencji w najlepszym towarzystwie - lubego oraz toastmasterów z całej Polski i silnych reprezentacji moich klubów. Z konferencji przywiozłam też pomysły na mowy i decyzję, że będę się intensywnie przygotowywać do konkursu ocen (mam pół roku), żeby wspiąć się jak najwyżej. Już w poniedziałek będę mierzyć się z ocena projektu zaawansowanego. Jeśli miała bym podać jeden najmocniejszy efekt Efektu to była by to właśnie ta mobilizacja w kierunku szlifowania warsztatu oceniającego. Cóż to był za weekend! Reprezentacja Vistula Toastmasters Leaders I niezywykle silna reprezentacja Toastmasters Leaders
W zeszły poniedziałek wygłosiłam projekt piąty z podręcznika kompetentnego mówcy - Twoje ciało mówi. Pomysł by mówić o komplementach przyszedł mi do głowy już dawno, lecz dopiero niedawno znalazłam odpowiednią oprawę tego tematu. Zawsze czerpię inspirację do swoich mów prosto z życia i tu nie było inaczej. Pobiegłam myślami prawie 4 lata wstecz do swojej pierwszej prelekcji. „Ściana, kaganek i stara szafa - wystrój rpgroom”. Prelekcja online przez mumble. Przypomniałam sobie te godziny robienia zdjęć przygotowań, czytanie książek i ogromny stres przez ponad godzinne prezentowania zgromadzonego materiału. Przez te 4 lata w nagranie z tą prelekcją kliknęło ponad 750 osób. Dla mnie z całego nagrania istotne jest kilka ostatnich minut - minut z komentarzami słuchaczy. Cytaty z tych komentarzy (delikatnie dostosowane do mowy, mam nadzieję że autorzy mi wybaczą) zostały zamienione w mojej mowie na zaklęcia. Gdy słucham tego nagrania zupełnie łatwo mi sobie przypomnieć jak się wtedy czułam. Jak wykiełkowała we mnie wtedy pewność siebie i zamiłowanie do wystąpień publicznych. Wykiełkowało za sprawą Skobla, Kosmita i Khakiego, ale przez kolejne lata rosło dzięki atmosferze w naszej społeczności - wielu innym mastermindziakom: Krzyś, Grzywacz, Mactator, Samel, Kucik, Cellar i cała reszta ferajny. Jest z kim i dla kogo robić prelekcje. I nie ma ani grama przesady w powiedzeniu, że Master-Mind jest jedną z ważniejszych rzeczy, jaka mi się w życiu przydarzyła. Mowa „Bippity Boppity Boo” powstała z dedykacją dla Was wszystkich, dla każdego, kto pomaga tworzyć Master-Mind. Mowa ciała - projekt zamykający półmetek drogi, po którym należy ocenić własne postępy. Obszar w który sprawiał mi najwięcej problemów. Mowa, która dala mi trzecią już wstążkę dla najlepszego mówcy. Poniżej zamieszczam jej tekst z didaskaliami. Osobno opisałam gesty, osobno pozycję na scenie. Na zielono miejsce na scenie na fioletowo gesty i pozy. Dobrze się czuję z tak drobiazgowym przygotowaniem i daje ono dobre efekty. Przeczytajcie jak czarowałam na scenie. Bippity Boppity Boo(środek sceny) Bippity Boppity Boo (machnięcia różdżką w trzy strony sali). Mam magiczna moc. (słodka poza dobrej wróżki) Jak dobre wróżki z bajek. Mówię zupełnie poważnie (lewa ręka na biodro). Jednym machnięciem różdżki i kilkoma dobrze dobranymi czarodziejskimi słowami, mogę zmienić życie dowolnej osoby na lepsze (podkreślone machnięciami różdżki) Moje zaklęcia mają różną siłę. Mogę tylko wywołać uśmiech (rozpromieniam się) czy poprawić humor. Ale mogę też zmienić całe czyjeś życie. Mogę obudzić marzenia skryte na dnie serca (lewa dłoń na serce). Zasiać ziarno wiary w siebie (gest siania), które przyniesie obfity plon dokonań. Mogę obdarować odwagą lub zapałem (dłonie złączone do przodu w geście ofiarowania). Sprawić by ludzie rozkwitali niczym najpiękniejsze kwiaty. (przed sceną) Uwierzycie mi w tak wielką moc? (spojrzenie z ukosa) A co jeśli powiem, że nie jestem wyjątkowa? Że każdy z was (szeroki gest otwarta dłonią wskazanie wszystkich uczestników) ma tą moc (odstępuję tiarę i różdżkę komuś z publiki)...tylko nigdy nie myśleliście o niej w ten właśnie sposób? (środek sceny) Ja uświadomiłam ją sobie gdy to na mnie rzucono zaklęcie. Niczym w najprawdziwszej bajce wróżki były trzy (trzy palce), a raczej czarodziejów było trzech. Pierwszy zaczął od delikatnych czarów „fajna i przyjemna prelekcja„ (czar z prawej ręki niczym machniecie różki) Drugi dodał mocy „Gdybym nie wiedział to bym nigdy nie powiedział ze prowadzisz po raz pierwszy” (czar formowania kuli ognia na wysokości piersi) Trzeci „świetne przygotowanie, sensowne i staranne, genialne, bardzo dobra prelekcja„ (ponownie czar jak kula ognia ale znad głowy). Można nazwać zaklęcie różnie: komplementem, wyrazem uznania czy pochwałą (wskazanie trzy razy otwartą dłonią przed siebie, od mojej prawej do lewej). I tak zachowa swoją magiczną moc i sprawi cuda. (lewa strona sceny) (cały akapit z wyciszoną mową ciała) W tamtą pierwsza prelekcje włożyłam mnóstwo pracy. Przez kilka tygodni zbierałam materiały, przeczytałam książkę o wystąpieniach publicznych i zastosowałam się do rad w niej zawartych. Mimo to nie wiedziałam czy robię to dobrze (zamknięty gest, złożenie dłoni). Miałam ogromne wątpliwości czy się do tego nadaję. Byłam wtedy raczej nieśmiała, rzadko zabierałam głos w jakiejkolwiek dyskusji. Gdyby nie tamte słowa uznania możliwe, że nigdy więcej nie przygotowałabym żadnego wystąpienia. (prawa strona sceny) Czarodzieje - Piotr, Michał i Krzysiek (każde imię podkreślone gestem czaru analogicznego jak przy cytatach) choć nie wyczarowali sukni balowej, ani szklanych pantofelków (gest kopciuszka zachwycającego się suknią), ani karety z dyni, ale sprawili, że poczułam się księżniczką sceny i wystąpień publicznych (poza zachwyconej księżniczki na balu). Od tamtej pory poprowadziłam wiele prelekcji, online i na żywo, jestem zapraszana do coraz to nowych inicjatyw. Trafienie do toastmasters, było tylko kwestia czasu. Dzięki tym kilku magicznym zdaniom poszłam drogą na której rozwinęłam się i poznałam wielu dobrych znajomych, kilkoro najlepszych przyjaciół oraz całe mnóstwo innych czarodziejów i czarodziejek. Was. (gest otwierania ramion na cala salę) (przed sceną) Jestem pewna, że każde z was może przywołać w swojej pamięci taki moment, gdy wypowiedziany przez was komplement wywołał mnóstwo pozytywnych emocji w osobie którą nim obdarzyliście. Co czujecie w klatce piersiowej gdy o tym myślicie (złożenie rąk na piersi), dlaczego nie czynić tych czarów bardziej świadomie? (prawa strona przedsceny) Tu w toastmasters to łatwe, na każdym kroku uczymy się jak prawdziwe doceniać działania innych. Uczymy się trudnej sztuki odróżniania pochwały od pustego pochlebstwa (gest prawą ręką w prawo lewa ręką w lewo). (lewa strona przedsceny) Na każdym spotkaniu taką magię trenują oceniający na scenie (wskazanie na scenę), a pozostali z was na kartkach (gest notowania na kartce). Klubowy formularz zgłoszeniowy jest niczym bilet do szkoły magii, a podręcznik lidera to najprawdziwsza księga z zaklęciami. Ale czy przypadkiem nie jest tak, że gdzieś po drodze do domu albo nocą z poniedziałku na wtorek zdejmujemy nasze tiary, a różdżki chowamy do szuflady (odbieram tiarę i różdżkę) (wracam na scenę). A przecież nie jesteśmy nieletnimi czarodziejami którym nie wolno używać czarów poza szkołą (grożenie palcem). Zastanówcie się jak swoja moc używacie na co dzień (lewy palec wskazujący i serdeczny do skroni)? Czy czarujecie codziennie dzieci, współpracowników, ukochanych, rodziców (wyliczanie w powietrzu przez machnięcia różdżką)? (środek sceny) Uznanie nie tylko te wielkie zaklęcia zmieniające życie. Te drobne codzienne miłe słowa, to najłatwiejszy sposób pokazania, że druga osoba jest dla nas ważna, że ją dostrzegamy. Choćby tylko jeden (palec wskazujący lewej ręki w niebo) z waszych komplementów na sto miał odmienić kogoś to przecież warto! Szczery dowód uznania to dar, który ofiarowany, wzbogaca również darczyńcę (gest ofiarowania). Nigdy nie wahaj się przed ofiarowaniem pochwały nawet gdybyś miał docenić tylko jakieś drobne postępy - w takiej sytuacji Twoja magia jest potrzebna najbardziej. Nie wahaj dawać światu codziennie tego pyłku magii, który czyni świat lepszym. (słodka poza dobrej wróżki) Bippity Boppity Boo. Teraz dalej w drogę, po przygodę, po pin kompetentnego mówcy.
Ci co mnie znają twierdzą, że jestem bardzo otwartą osobą. Mają rację. Z niezwykłą łatwością przychodzi mi mówienie o swoich doświadczeniach, sukcesach i porażkach. Utrzymując ze mną w miarę regularny kontakt nie sposób nie wiedzieć, co się u mnie dzieje. Bardzo lubię mówić o sobie. Często myślę o tym, że za bardzo. Zwłaszcza gdy wracam do mojej ulubionej książki (a właściwie audiobooka, choć w druku posiadam również) „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” Dale'a Carnegie'go. Pisze on tak: „Można zdobyć więcej przyjaciół w ciągu dwóch miesięcy po prostu interesując się innymi ludźmi niż w ciągu dwóch lat próbując zainteresować innych ludzi sobą. Jeśli próbujemy tylko zaimponować ludziom i wzbudzić ich zainteresowanie naszą osobą, nigdy nie zdobędziemy wielu szczerych przyjaciół.„ Mam wrażenie, że często popełniam ten błąd. Mówię o sobie zamiast interesować się innymi. I choć inne cechy mojego charakteru sprawiają, że nie odczuwam skutków tej wady w kontaktach towarzyskich, to jednak mam wrażenie, że za jej przyczyną osłabiam swoje mowy. Daję dochodzić do głosu tej wadzie budując strukturę swoich mów. Mówię o swoich doświadczeniach konstruując na tym jakiś wniosek. Zwyczajnie staram się zainteresować innych sobą i swoimi dokonaniami, by „sprzedać” im jakąś wiedzę, myśl czy metodę. Moje mowy podobają się, ale zaczęłam sobie zadawać pytanie czy nie były by lepsze gdybym podeszła do nich inaczej. Czy były by skuteczniejsze gdyby wykazać zainteresowanie potrzebami słuchaczy? Na początku zwrócić ich uwagę na to, że to co mam do powiedzenia, może pomóc rozwiązać im ich problemy? Dopiero później ewentualnie podeprzeć stawiane tezy własnym doświadczeniem? Brzmi sensownie więc postanowiłam spróbować. W minionym tygodniu miałam wygłosić mowę. Mowę o tyle nietypową, że wyborczą. W moim klubie Toastmasters przyszła pora na wybranie nowego zarządu i tym razem zdecydowałam się kandydować na stanowisko wiceprezesa do spraw członkowskich. Gdy siadałam do pisania mowy starałam się pamiętać, o tym by tekst był nastawiony na słuchacza. Poniżej tekst mowy tak jak ją zapisałam. Wygłosiłam ją praktycznie dokładnie w tej formie. Jesteście ważni. Wszyscy. Ważni są członkowie z dłuższym stażem jako źródło doświadczenia. Ważni są nowi i potencjalni członkowie przynoszący energię i niejednokrotnie cenną wiedzę. Ta myśl przyświecała mi w komponowaniu wizji stanowiska. Podstawą mojego działania będą sprawdzone filary: znana mi i skuteczna obecna procedura rejestracji nowych członków oraz rzetelne spotkaniach dla gości w takiej formie jak dotychczas. Na tych filarach będę budować zgodnie z potrzebami klubu. Rozmawiałam z niektórymi z Was i wiem, że oczekujecie od klubu możliwości rozwijania umiejętności nawiązywania kontaktów ludźmi. Dlatego stworzę komitet, który wam to umożliwi. Komitet ten wyjdzie na przeciw potrzebom naszych gości, których opinie skrupulatnie zbieram od 5 miesięcy. Chciałabym by na spotkaniach pojawiły się osoby z plakietką „spytaj mnie o Toastmasters”. Te osoby będą gotowe są poświęcić na 100% swojej uwagi odpowiadając na pytania i odpowiadając o naszym klubie. Członkowie komitetu będą zachęcać Was do networkingu, przedstawiać Wam nowe osoby aby szybko aklimatyzowały się w klubie. Bardzo lubię poznawać nowe osoby, zarażać innych swoim entuzjazmem, można na mnie liczyć na każdym spotkaniu i afterparty. Wierzę, że zbuduję dla Was świetną atmosferę, która wesprze Was w rozwoju. Dziękuję. Oto nowo wybrany zarząd mojego klubu
Projekt trzeci - Zmierzaj do celu. Głównym założeniem projektu jest zbudowanie mowy w okół jednego wyraźnie zarysowanego celu. To projekt do którego podejść było mi najtrudniej, moja kreatywność gdzieś się poczuła skrepowana. Podobnie dużo czasu zajęło mi podzielenie się tą mową. To chyba dlatego, że mimo tego ze mowa zdobyła wstążkę, to nie jestem zadowolona z efektu. Dałam sobie na nią za mało czasu. Dziś jak o niej myślę, to wolałabym bardziej odwoływać się do potrzeb publiczności, przemyśleć jej odbiór. Wyjść słuchaczowi na przeciw, a nie tylko po raz kolejny opowiadać swoją historię. Tak czy inaczej jak zwykle dzielę się nagraniem. |
Agnieszka "Poziomka" ZiomekProgramistka, artystka, minimalistka. Archiwum
Czerwiec 2020
Kategorie
Wszystkie
|