Ci co mnie znają twierdzą, że jestem bardzo otwartą osobą. Mają rację. Z niezwykłą łatwością przychodzi mi mówienie o swoich doświadczeniach, sukcesach i porażkach. Utrzymując ze mną w miarę regularny kontakt nie sposób nie wiedzieć, co się u mnie dzieje. Bardzo lubię mówić o sobie. Często myślę o tym, że za bardzo. Zwłaszcza gdy wracam do mojej ulubionej książki (a właściwie audiobooka, choć w druku posiadam również) „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” Dale'a Carnegie'go. Pisze on tak: „Można zdobyć więcej przyjaciół w ciągu dwóch miesięcy po prostu interesując się innymi ludźmi niż w ciągu dwóch lat próbując zainteresować innych ludzi sobą. Jeśli próbujemy tylko zaimponować ludziom i wzbudzić ich zainteresowanie naszą osobą, nigdy nie zdobędziemy wielu szczerych przyjaciół.„ Mam wrażenie, że często popełniam ten błąd. Mówię o sobie zamiast interesować się innymi. I choć inne cechy mojego charakteru sprawiają, że nie odczuwam skutków tej wady w kontaktach towarzyskich, to jednak mam wrażenie, że za jej przyczyną osłabiam swoje mowy. Daję dochodzić do głosu tej wadzie budując strukturę swoich mów. Mówię o swoich doświadczeniach konstruując na tym jakiś wniosek. Zwyczajnie staram się zainteresować innych sobą i swoimi dokonaniami, by „sprzedać” im jakąś wiedzę, myśl czy metodę. Moje mowy podobają się, ale zaczęłam sobie zadawać pytanie czy nie były by lepsze gdybym podeszła do nich inaczej. Czy były by skuteczniejsze gdyby wykazać zainteresowanie potrzebami słuchaczy? Na początku zwrócić ich uwagę na to, że to co mam do powiedzenia, może pomóc rozwiązać im ich problemy? Dopiero później ewentualnie podeprzeć stawiane tezy własnym doświadczeniem? Brzmi sensownie więc postanowiłam spróbować. W minionym tygodniu miałam wygłosić mowę. Mowę o tyle nietypową, że wyborczą. W moim klubie Toastmasters przyszła pora na wybranie nowego zarządu i tym razem zdecydowałam się kandydować na stanowisko wiceprezesa do spraw członkowskich. Gdy siadałam do pisania mowy starałam się pamiętać, o tym by tekst był nastawiony na słuchacza. Poniżej tekst mowy tak jak ją zapisałam. Wygłosiłam ją praktycznie dokładnie w tej formie. Jesteście ważni. Wszyscy. Ważni są członkowie z dłuższym stażem jako źródło doświadczenia. Ważni są nowi i potencjalni członkowie przynoszący energię i niejednokrotnie cenną wiedzę. Ta myśl przyświecała mi w komponowaniu wizji stanowiska. Podstawą mojego działania będą sprawdzone filary: znana mi i skuteczna obecna procedura rejestracji nowych członków oraz rzetelne spotkaniach dla gości w takiej formie jak dotychczas. Na tych filarach będę budować zgodnie z potrzebami klubu. Rozmawiałam z niektórymi z Was i wiem, że oczekujecie od klubu możliwości rozwijania umiejętności nawiązywania kontaktów ludźmi. Dlatego stworzę komitet, który wam to umożliwi. Komitet ten wyjdzie na przeciw potrzebom naszych gości, których opinie skrupulatnie zbieram od 5 miesięcy. Chciałabym by na spotkaniach pojawiły się osoby z plakietką „spytaj mnie o Toastmasters”. Te osoby będą gotowe są poświęcić na 100% swojej uwagi odpowiadając na pytania i odpowiadając o naszym klubie. Członkowie komitetu będą zachęcać Was do networkingu, przedstawiać Wam nowe osoby aby szybko aklimatyzowały się w klubie. Bardzo lubię poznawać nowe osoby, zarażać innych swoim entuzjazmem, można na mnie liczyć na każdym spotkaniu i afterparty. Wierzę, że zbuduję dla Was świetną atmosferę, która wesprze Was w rozwoju. Dziękuję. Oto nowo wybrany zarząd mojego klubu
0 Komentarze
|
Agnieszka "Poziomka" ZiomekProgramistka, artystka, minimalistka. Archiwum
Czerwiec 2020
Kategorie
Wszystkie
|