Zapis mojej prelekcji z zeszłego tygodnia pojawił się na stronie Master-Mind. Można sobie odsłuchać i śledzić na slajdach pod poniższym linkiem.
"Dojdź do głosu" Każdą uwagę, jak można poprawić tą prelekcję, przyjmę z radością.
0 Komentarze
W tym tygodniu byłam na warsztatach improwizacji teatralnej prowadzonych przez dwóch moich kolegów w ramach klubu Toastmasters. Bardzo lubię improwizować, uważałam się za mocną w tym temacie. Improwizacja jest przecież bardzo potrzebna w grach fabularnych i dzięki nim bardzo szybko się ją rozwija. Dodatkowo zazwyczaj przygotowuję tylko zarys scenariusza i bardzo dużo zostawiam sobie do wymyślenia na poczekaniu. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać po takich warsztatach, ale liczyłam po cichu na to, że trochę zabłysnę. Dostałam coś zupełnie innego, ale o wiele lepszego.
Improwizacja teatralna, nazywana też impro, polega na tym, że aktorzy na bieżąco tworzą dialogi i akcję sceny. Każda kwestia dookreśla postaci odkrywane przez aktorów i świat, w którym się znajdują. Jedną z ważniejszych umiejętności w tej odmianie sztuki jest przyjmowanie tego co mówi sceniczny partner i budowanie na tym. Przykładowo jeśli partner nazwie Cię swoim ojcem, to w taką rolę powinieneś wejść na scenie, a Twoje kwestie powinny dobudowywać coś do tej relacji. W przyjmowaniu ofert przeszkadza nam nasz wewnętrzny krytyk, który poddaje w wątpliwość jakość naszych i cudzych pomysłów. Podpuszcza nas żebyśmy blokowali pomysły partnera np. przez ich przekręcanie, zaprzeczanie lub ignorowanie i forsowanie naszych pomysłów na daną scenę. W niektórych podejściach do gier fabularnych pojawia się bardzo podobny motyw. Gracze są uprawnieni do podrzucania mistrzowi gry pomysłów na elementy świata i fabuły. Mistrz gry może je przyjmować lub nie, w zależności od tego czy pasują do historii i świata. Zaleca się jednak by możliwie często je przyjmować (oczywiście dotyczy to sytuacji gdy przyjęło się taki sposób rozgrywki, są gry w których ewidentnie się on nie sprawdza i zwyczajnie psuje zabawę). Zdarza mi się w ten sposób prowadzić i jestem bardzo na tak w stosunku do motywów podrzucanych przez graczy. Zazwyczaj nie dyskutuję też z tym jak mistrz gry przedstawia świat gry jestem graczem. Ba grywam też w gry bez mistrza gry, gdzie wspólne pomysły tworzą przygodę i wzajemne akceptowanie pomysłów to główny motor rozgrywki. Byłam więc przekonana, że w sztuce przyjmowania cudzych pomysłów jestem co najmniej zaawansowana. Okazało się, że mam w tej sztuce ledwie średni level. Na warsztaty składały się różne ćwiczenia, które miały na celu uczynienie nas bardziej otwartymi i pomysłowymi. Mieliśmy trenować zarówno rzucanie pomysłów jak i ich przyjmowanie, co często szło w parze z robieniem rzeczy absurdalnych. Jedno z ćwiczeń polegało na tym, że jedna osoba w parze była niezadowolonym klientem restauracji i mówiła „Kelner! W mojej zupie pływa ... (tu wstaw dowolną absurdalną rzecz)!”. Druga osoba była kelnerem i jej zadaniem było krótkie wyjaśnienie klientowi, że to jest tego typu restauracja, że takie rzeczy pływają w zupie, że tak powinno być - innymi słowy wykreować świat w którym np. gwoździe w zupie są tak samo naturalne jak marchewka. W ogóle mi nie szło! Zasłaniałam się racjonalizacją, banalnymi wyjaśnieniami, nie byłam w stanie dostrzec potencjału w tych „rzeczach w zupie”. Najbardziej utknął mi w pamięci przykład z biurową drewnianą pieczątką. Pomysł „to zupa na pieczątkach„ to najambitniejsze co przyszło mi do głowy. To co stworzył prowadzący dając mi przykład, spowodowało u mnie lekki opad szczęki. „Oczywiście, że w Pańskiej zupie jest pieczątka. Teraz wszędzie jest biurokracja oraz kontrola jakości. Wszytko dla zadowolenia naszych klientów. Każdy talerz zupy, który przejdzie kontrolę musi mieć pieczątkę!”. Absurdalny świat biurokracji zbudowany trzema zdaniami! Bardzo mi się spodobało. Wiem, że mój brak pomysłów na odpowiedź wynikał stąd, że nie umiałam prawdziwie uznać istnienia świata, w którym w zupach pływają pieczątki. Mam więc jeszcze co szlifować w zakresie przyjmowania cudzych pomysłów i burzenia wewnętrznych barier wyobraźni. Z warsztatów wyszłam na pewno z dużo bardziej otwartą głową. Z nową wiedzą o sobie i dodatkowo z myślą godną prawdziwego mastermindziaka: „To było świetne...zrobię o tym prelekcję!”. Jestem członkiem grupy Master-Mind. Spotykamy się co czwartek o 22 online korzystając z Mumble do bezpośredniej konwersacji. W każdym tygodniu ktoś z nas przygotowuje prelekcje, która ma pomóc innym rozwijać się we wspólnym RPGowym hobby. W tym tygodniu przyszła kolej na mnie, a w swoim wystąpieniu połączę dwie swoje pasje. Większość ludzi wpisuje wystąpienia publiczne gdzieś u szczytu listy swoich lęków. Wielu uważa, że dobrym mówcą trzeba się urodzić. Niektórym wydaje się, że zostali obdarzeni oratorskim darem. Niewielu odkryło, że skutecznego przemawiania można się zwyczajnie nauczyć. Nieliczni to uczynili. Dołącz do tych ostatnich. Nieważne czy publicznością jest tylko Twoja drużyna czy może sala widzów na konwencie, ta prelekcja wskaże Ci drogę do tego by mówić lepiej. Zapraszam.
Wiosną tego roku odbywała się po raz pierwszy polska edycja konkursu Game Chef, który polega na stworzeniu w tydzień szkicu grywalnej gry niekomputerowej. W ramach konkursu pojawiało się kilkanaście niedużych gier. Moją uwagę przykuł zdobywca wyróżnienia w tym konkursie - "Framespace” Krzysztofa “Krzysia” Bernackiego. Zadbałam więc o to, by w niego zagrać i obecnie mam za sobą dwie sesje. Idea rozgrywki z miejsca mnie zauroczyła. Żeby streścić o czym jest gra oddam głos Autorowi, któremu udało się w jednym zdaniu zawrzeć jej esencję.
“Framespace to komiksowa gra fabularna o pięknie wszechświata, pustce, która je pochłania oraz nadziei, jaka kryje się w blasku gwiazd.” W przebiegu rozgrywki gracze wspólnie tworzą komiks opisując co znajduje się na kolejnych stronach zeszytu. Odbywa się to według zasad opisanych na 9 stronach podręcznika nieco stylizowanego na kadry historii rysunkowej. Najpierw określamy główne elementy fabuły tworząc opisy okładek. Następnie każdy z graczy tworzy jedną z postaci opowieści. Tu warto zauważyć, że w grze nie ma osoby prowadzącej rozgrywkę - mistrza gry. Nie istnieją karty postaci, a każdy z graczy dysponuje tylko nieco większym wpływem na los stworzonego przez siebie bohatera niż pozostali gracze. W głównej części zabawy kolejno tworzymy sceny komiksu, opisując co znajduje się w pojawiających się kadrach. O charakterze scen, ilości przydzielonych jej kadrów, kierunku fabuły decyduje prosta mechanika oparta o k6. Największym atutem gry jest to, że stworzony jest szkielet, czy raczej lejtmotyw historii, który gracze ubierają w detale. Na tak silnym oparciu bardzo łatwo jest budować opowieść, pomysły zdają rodzić się same. Jednocześnie te główne założenia są na tyle luźne, że za każdym razem możemy opowiedzieć zupełnie nową historię. Rozgrywki w których uczestniczyłam różniły się od siebie diametralnie, zarówno fabułą jak i klimatem opowieści. To, że mechanika narzuca charakter sceny i jej rozmach, pomaga ukierunkowywać wyobraźnię. Do zalet zaliczyć należy też to, że gra pokazuje nieco podstawowe zasady tworzenia komiksu, ma walor edukacyjny. Gra nie wymaga też żadnych przygotowań, wystarczy kilka czystych kartek papieru, ołówek i garstka kostek. Niestety w chwili obecnej jest to tylko szkic i mechanika jest jeszcze niedopracowana. Niektóre rozwiązania nie do końca wspierają rozgrywkę. Wiem jednak, że gra jest jeszcze dopieszczana, więc pozostaje mi czekać na jej ostateczna wersję. Liczę też że nagroda w konkursie zaowocuje niezwykłą oprawą graficzną dla tego tytułu. Szkic gry można ściągnąć z tego linka - Framespace Dziękuję wszystkim, którzy zagrali ze mną. W pierwszej kolejności samemu Krzysiowi, który mam nadzieję wybaczy mi, że na jego grze wprawiam się w sztuce recenzowania. Jestem przekonana, że jeszcze nie raz sięgnę do tego tytułu, by znowu szukać ocalenia dla wszechświata i zobaczyć jakie jeszcze opowieści kryją się z mojej wyobraźni. Od początku września należę do warszawskiego klubu Toastmaster Leaders* i wielkimi krokami zbliża się data mojego pierwszego wystąpienia. Pierwsza mowa z podręcznika Kompetentnego Mówcy to tak zwany Icebreaker, czyli mowa w której nowy członek klubu ma za zadanie przedstawić się klubowi. W teorii najłatwiej jest przemawiać na tematy dobrze nam znane, wiec mówienie o samym sobie powinno być łatwe. Praktyka jest dużo trudniejsza, ja na razie czuję się dość zagubiona. Owszem bardzo lubię mówić o sobie, jestem otwartą osobą, ale temat wydaje mi się bardzo obszerny. Podręcznik zaleca wybranie trzech lub czterech interesujących aspektów swojego życia i opowiedzenie o tym. W założeniu wystąpienie ma trwać od 4 do 6 minut, co wydaje mi się czasem szalenie krótkim. Do tej pory przygotowywałam minimum 50 minutowe prelekcje. W efekcie borykałam się z poczuciem, że jeśli wybiorę tyle aspektów, to o żadnym nie powiem porządnie. Na ostatnim spotkaniu skonsultowałam się z moim mentorem, który przypomniał mi najważniejszą prawdę o wystąpieniach publicznych. Najlepsze są te mowy w których mówca mówi o sprawach, w które jest prawdziwie zaangażowany, o rzeczach wywołujących w nim wewnętrzny ogień i pasję. Jak mogłam o tym zapomnieć? Przecież sama o tym często wspominam. Upewniłam się tylko, że nie będzie to nic złego w tym, jeśli skupię się na jednym głównym temacie i natychmiast zdecydowałam się mówić o grach fabularnych.
Tworzenie mowy zaczęłam od tytułu. Brzmi on "Poziomka". Poziomka to imię pod jakim funkcjonuję w środowisku miłośników gier fabularnych, a co za tym idzie zwraca się tak do mnie wielu znajomych i przyjaciół. Uznałam że skoro się mam przedstawiać, to przedstawię się już w tytule. W kolejnym kroku postanowiłam zapisać jednym zdaniem cel, który mam zrealizować w swoim wystąpieniu. Zapisałam zdanie "Chcę pokazać się słuchaczom do strony mojej pasji w grach rpg.". W trakcie pisania mowy będę do tego zdania wracać i sprawdzać czy tekst, który piszę wspiera ów cel. Następnie rozbiłam ten cel na pomniejsze zdaniem "Chcę żeby moi słuchacze wiedzieli, że za swoje imię uważam słowo Poziomka, czemu wyobraźnia jest dla mnie ważna oraz czym są gry fabularne". W najbliższym tygodniu będę tworzyć najpierw plan mowy i pisać sama mowę. Podręcznik podkreśla również, że należy zadbać o początek i zakończenie mowy, Są to ramy całego wystąpienia. Tu bardzo łatwo było mi się zdecydować. Planuję zacząć odniesieniem się do tego, że gdy pierwszy raz występowałam w Toastmasters na scenie w związku z pełnioną funkcją** to bardzo trudnym momentem było dla mnie rozpoczęcie od przedstawienia się imieniem i nazwiskiem. Powiem ze do tej pory wszelkie wystąpienia zaczynałam "Cześć jestem Poziomka i dziś opowiem wam o...". Zakończę natomiast parafrazując internetowy cytat zdaniami - "Nie dlatego gram w gry fabularne, że nie mam życia. Gram gry fabularne ponieważ chcę mieć ich wiele". Prawdopodobnie zapiszę całą treść mowy w trakcie jej przygotowań. Jeśli tak, to pojawi się ona na blogu równolegle z zapisem mowy tak jak została wygłoszona (planuję filmować lub nagrywać na dyktafon). Moje wystąpienie jest zaplanowane na środę 29 października. * Toastmasters Leaders to jeden z kilku klubów mówców działających w stolicy w ramach Toastmasters International, międzynarodowej organizacji typu non-profit, której celem jest szerzenie umiejętności komunikacji, przemawiania i przewodzenia. **Na spotkaniu Toastmasters są osoby funkcyjne, czyli wspierające przebieg spotkania, np. chronometrażysta kontrolujący czas czy gramatyk którego zadaniem jest wyśledzić wszelkie błędy językowe. Ostatnio moje życiowe pomysły wymagają ode mnie żebym umiała dobrze pisać. Nie umiem dobrze pisać. Wiem jednak, że jeśli robi się coś wystarczająco długo z odpowiednią regularnością to umiejętność przychodzi niejako sama. Być może również znajdzie się ktoś, kto będzie miał chęć wytykać mi błędy gramatyczne, składniowe i wszelkie inne? Nauki nigdy dość.
O czym to będzie? Zamierzam zastosować do siebie swoje własne rady (a właściwie nie tyle własne, co pożyczone od pana Dale'a Carnegie'go, ale często przeze mnie powtarzane) i pisać o rzeczach, w które jestem zaangażowana. O tym co robię, co zajmuje mój czas, co mnie ekscytuje. Będzie o grach fabularnych, o przemawianiu. Może coś o studiach i gotowaniu? Totalna różnorodność, ale trudno by blog był inny niż ja. Plan - update minimum raz w tygodniu. Moje lenistwo - strzeż się. |
Agnieszka "Poziomka" ZiomekProgramistka, artystka, minimalistka. Archiwum
Czerwiec 2020
Kategorie
Wszystkie
|