Niektóre wynalazki są niezwykle ponadczasowe. Przykładowo - koło. Wynalazek sprzed ponad 5 tysięcy lat. Choć było wielokrotnie modernizowane, to nadal dominuje w świecie transportu. Albo podstawy retoryki. Arystotelesowy podział wypowiedzi na wstęp rozwinięcie i zakończenie, choć ma ponad 3000 lat to jest jedną z najskuteczniejszych konstrukcji wypowiedzi. Ja niezwykle cenię sobie dobry wstęp i nie jednokrotnie słyszałam o tym, że napisanie wstępu sprawia najwięcej problemów. Dobry wstęp czyli jaki? Krótki niczym uliczna reklama i budujący w publiczności nastawienie, które służą naszej mowie. Jeśli mówimy mowę informacyjną chcemy by słuchacze byli zaciekawieni tematem. Jeśli chcemy słuchaczy do czegoś przekonać wzbudźmy w nich autorytet. Jeśli chcemy zainspirować wzbudźmy w nich emocje. Wybierając formę wstępu pamiętajmy, że nasza mowa musi spełniać oczekiwania publiczności, które w niej nim zbudujemy. Inaczej zostaniemy zapamiętani jako oszuści, których nie warto słuchać kolejnym razem. Jeśli chodzi o formę to jest w czym wybierać. Cytat Gdy chcemy na scenie budować autorytet i zaciekawiać dobrym pomysłem jest użycie cytatu. Cytat buduje obraz mówcy wykształconego oraz świetnie przygotowanego do swojej roli. Jednocześnie budzi ciekawość, zadajemy sobie w głowie pytania. Czemu akurat ten cytat? Jak mówca rozwinie tę myśl? Czy nie czekalibyście byście z zapartym tchem na dalsze słowa mówcy, który zaczyna od cytatu Einstain’a mówiąc „Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej„. Cytaty i aforyzmy, bądź przysłowia powołujące się na mądrość ludową to cenne narzędzia w warsztacie oratora. Historyjka Gdy byłam mała miałam około 6 lat uwielbiałam słuchać historyjek, a ulubioną osobą do proszenia o historyjkę był mój dziadek. Między innymi za pomocą historyjek opowiedział mi i calutką Iliadę i Odyseję Homera. Uwielbiałam to naturalnie, bo ludzie uwielbiają słuchać historii. To rozrywka prawdopodobnie starsza niż wynalazek koła. Zaczynając od anegdoty czy króciutkiej historyjki pasującej do tematu wystąpienia łatwo wzbudzisz ciekawość. Drzemie w nas pragnienie wiedzy co będzie dalej, co się wydarzy, co z tego wyniknie, jaki będzie morał. W dodatku jeśli posłużysz się historyjką osobistą łatwo skrócisz dystans miedzy sobą a publicznością. Wartości Kolejnym dobrym sposobem na wstęp jest odniesienie się do czegoś ważnego lub bliskiego słuchaczom. Doskonale tę ideę oddaje przykład Lecha Wałęsy. Gdy 1989 przemawiał przed kongresem stanów zjednoczonych rozpoczął swoje przemówienie od słów „My naród!„ Dokładnie tymi słowami zaczyna się preambuła konstytucji Stanów Zjednoczonych. Zaledwie dwoma słowami Wałęsa odwołał się do wartości ważnych dla Amerykanów i zasygnalizował, że będzie mówił o wolności i demokracji. Nie sposób było nie słuchać go z najwyższą uwagą po takim mocnym początku. Kontrowersja Powiedz coś kontrowersyjnego lub zaskakującego, coś wzbudzi emocje. Powiedz, że palenie papierosów nie szkodzi lub że edukacja jest niepotrzebna, a wszyscy zaczną słuchać jak zamierzasz udowodnić swoje racje. Niech kontrowersja będzie mocno związana z celem Twojego wystąpienia, niech prowokuje do dyskusji w zakresie, w którym chcesz wpłynąć na swoich słuchaczy. Gry słowne, mało znane fakty, ukazywanie problemu z niecodziennej perspektywy, to znakomite narzędzia do budowy tego typu rozpoczęcia. Rekwizyt Mój ulubiony sposób na wstęp. Rekwizyt to narzędzie skupienia, oczy słuchaczy wpatrują się weń, a w ich głowach zaraz rodzi się pytanie, jaką role ów przedmiot odegra w wystąpieniu. To narzędzie potężne i dobrze użyte sprawia że nie możemy oderwać oczu od mówcy. Przez trzy lata z rzędu tytuł Mistrza Świata Toastmasters trafiał do mówców, którzy zaczynali od rekwizytu: 2014 ‘I see something’ Dananjaya Hettiarachchi 2015 ‘The Power of Words' Mohammed Qahtani 2016 "Outsmart, Outlast" Darren Tay Przereklamowane pytanie retoryczne Ta forma rozpoczęcia mowy często kusi mówców. Wydaje się, że zadanie pytania to najprostszy sposób na zbudowanie zaangażowania publiczności, a moim zdaniem często jest pułapką. Rolą pytania retorycznego jest skłonienie odbiorcy do przemyśleń na określony temat. W efekcie słuchacze, zamiast skupić się na tym co mamy do powiedzenia, zastanawiają się nad swoją opinią. Pytanie retoryczne budzi oczekiwanie polemiki, rozważań za i przeciw, podważania obiegowych opinii, i z tego powodu bardzo łatwo osiągnąć efekt braku spójności przemówienia. Natomiast pytania nie budujące takich oczekiwań (w stylu “Kto z was miewa problemy w komunikacji”) dają wstęp banalny i nie zachęcający. Jeśli zdarza mi się słyszeć słaby wstęp to zazwyczaj jest to właśnie taki zaczynający się pytaniem. Nie polecam. Rama Mam nadzieję że przybliżyłam wam dziś odrobinę jak planować wstęp swojej wypowiedzi. Jedna z trzech części podziału wypowiedzi, którego retorycy dokonali tysiące lat temu. Pozostały jeszcze dwie. Ponieważ słuchacze najlepiej zapamiętują początek i koniec to nawiązanie w zakończeniu do rozpoczęcia sprawi, że zapamiętają to podwójnie. Czasem warto dla wystąpienia stworzyć taką właśnie ramę. Bo historia kołem się toczy.
0 Komentarze
Pozostając w klimacie dosadnego słownictwa dziś dzielę się filmikiem, od którego zaczęło się moje zainteresowanie buddyzmem. Tu ukłon podziękowania dla mojej mamy, która mi to nagranie pokazała. Jest to fragment kazania Ajahna Brahma i niezła próbka tego kim jest ten mnich. W zasadzie trudno nazywać to co mówi kazaniami, raczej są to wykłady i to bardzo życiowe wykłady. Moim zdaniem lista nagrań Buddhist Society of Western Australia pokazuje czym charakteryzuje się dobra religia. Choć sama jestem zatwardziałą ateistką, to wykładów Brahma słucham dość regularnie, pomagają zobaczyć problemy w innym świetle. Jeśli chcesz się przekonać poszukaj wykładu na temat, z którym się zmagasz i posłuchaj. Nie to nie błąd, nie literówka. Nie chodzi o to, że chciałabym książkę przeczytać, lecz o to, że chciałabym ją przepisać, czy może nawet napisać na nowo. Po "Drogę Artysty" Juli Cameron sięgnęłam zupełnym przypadkiem. Nie był to taki codzienny przypadek w stylu przypadkiem zobaczyłam na półce w sklepie. Przy takim przebiegu wydarzeń na pewno bym jej nie kupiła, bo pobieżne przekartkowanie zakwalifikowało by ją do kategorii “jakieś nawiedzone gówno”. Tymczasem książka ta towarzyszy mi już 6 tydzień i szerze mogę powiedzieć, że wniosła sporo pozytywnego do mojego rozwoju. O książce usłyszałam na imprezie od znajomej znajomego, która właśnie planowała zorganizowanie grupy realizującej 12 tygodniowy kurs w opisany przez Cameron. Ponieważ od jakiegoś czasu rozglądam się za towarzystwem osób twórczych, to praktycznie bez namysłu zgłosiłam się na ochotnika. Książkę kupiłam i zaczęłam czytać. Grupa powstała i wspólnie dotarliśmy do 6 już tygodnia. I z tygodnia na tydzień moja opinia o tej książce ugruntowuje się, a można ją określić trzema słowami. Diamenty w gównie. Diamenty W kursie zaprezentowane są świetne narzędzia, które wydają się mieć porządne psychologiczne podstawy. Są poranne strony czyli codzienne zapisywanie trzech stron właściwie czym się chce, najczęściej przemyśleniami zapisywanymi metodą strumienia świadomości. Jest randka artystyczna. Jest mnóstwo ćwiczeń pomagających poznawać samego siebie i źródła twórczej blokady. To bardzo mi się podoba i jest skuteczne. Od czasu jak zaczęłam pracować z Drogą Artysty tworzę zdecydowanie więcej. Łatwiej przychodzi mi regularność wpisów na blogu, częściej rysuję, a poranne strony bardzo pomagają radzić sobie z bieżącymi problemami. Gówno Po angielsku powiedziałabym crap. Jest wszędzie i sprawia, że książka nie ma szans trafić do pewnego typu odbiorców. W dodatku tych, którzy bywają bardzo zablokowani artystycznie czyli tych bardzo mocno stąpających po ziemi, do których się zaliczam. Ateistę przy lekturze może trafić zwyczajnie szlag. Ciągle pojawia się boski stwórca, który przemawia przez naszą sztukę. Dla mnie to religijny bełkot, którego jak drzew, im dalej w las tym więcej. Przetłumaczenie idei stojącej za nim “na moje” to czasem ekwilibrystyka, a i tak część fragmentów i ćwiczeń idzie do śmieci. Równolegle z boskim stwórcą istnieje na kartach tej książki synchroniczność, wymysł rodem z książek typu “Sekret” o sprzyjającym wszechświecie i zesłanych nam przez niego zbiegach okoliczności ułatwiającym nam dążenie do celu. Dla realisty kolejne fragmenty tekstu do wyrzucenia do śmieci. Niemalże co tydzień gdy czytam kolejny rozdział to łapię się na pytaniu jak można było tyle wartościowych narzędzi owinąć w taką ilość bezsensownego mistycznego bełkotu? Za każdym razem gdy trafiam na świetne ćwiczenie lub metodę to pojawia się myśl, że szkoda że narzędziach tych nie przeczyta ktoś ze świata szkiełka i oka. I coraz częściej łapię się że chciała bym z tej książki powybierać diamenty, wytrzeć z kupy i podać dalej. Może by? Hmm.. |
Agnieszka "Poziomka" ZiomekProgramistka, artystka, minimalistka. Archiwum
Czerwiec 2020
Kategorie
Wszystkie
|