Wczoraj byłam na drugich urodzinach klubu Toastmasters Asbiro. Spotkanie niezwykle trafiło w mój gust. Nie chodzi tylko o salę pływającą na wodach portu czerniakowskiego czy atmosferę. Rozchodzi się o to, o co zawsze się rozchodzi w toastmasters, czyli o mowę. Czyją? Rafał Staszek vel Staszewski nie po raz pierwszy trafił dokładnie w 10 poziomkowego gustu. Było o inspiracji, ale szczególnie zwróciła moją uwagę myśl o inspiracji rzeczami drobnymi, prostymi czy wręcz codziennymi. Lubię tę myśl. Poczułam się jakby Staszek podszedł do mojej komody wyciągnął mój najmilszy, najmiększy i najcieplejszy sweter i powiedział „Jak jest Ci zimno, to załóż ten sweter. Chyba nie zapomniałaś, że go masz?”. Tymczasem ja faktycznie zapomniałam, szczękałam zębami z chłodu. Dzięki Staszku! Drobiazgi. Uważność dnia codziennego. Każda chwila może być początkiem czegoś wielkiego, każda może być absolutnie wyjątkowym ogniwem w łańcuchu zdarzeń (łańcuch zdarzeń z kolej pożyczyłam od Jerzego Kostowskiego) niezależnie jak przeciętnym momentem nam się wydaje. Oczywiście nie każda chwila jest taka...na szczęście ;) Gdy jednak życie się jakoś zablokuje, gdy nie idzie po myśli, gdy jest miałkie, jakieś nie takie to myśl, że w każdej chwili może przyjść przełom jest pocieszająca. Ważne tylko tego okruchu nie przegapić. Pięć lat temu, też wiosną moje życie nadawało się do wystawienia w jakiejś gablotce jako perfekcyjne zobrazowanie słowa „stagnacja”. Praca 9-17, w której robiłam ciągle to samo. Wracałam do domu gdzie gotowałam to samo i w podobny sposób „zabijałam wieczór”. Tego akurat dnia zamiast gier zachciało mi się kreskówek. Jakby mi ktoś powiedział co wyniknie z powodu owej chęci (np. to że pisze wpis na blogu w ramach prokrastynacji nauki do egzaminu z techniki mikroprocesorowej) to potraktowałabym tego kogoś jak czubka. A jednak. Lubię anime i siedziałam sobie losowo przeglądając portal z recenzjami. Wyobraźcie sobie taką znudzoną, zblazowaną Poziomkę, łokieć oparty o blat, broda podparta, życia w tym prawie nie ma, palec od niechcenia klika co i raz na ”Losowa recenzja”. Iście „lifechanging moment” chciałoby się rzec. W którejś z kolejnych recenzji oczy wyłapują zdanie „Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi, że z wypiekami na twarzy będę czekać na kolejny odcinek anime o grze planszowej, zostałby wyśmiany„. Serio? Ktoś kupuje taką recenzję? Dobra, mądralo, zobaczymy czym żeś się tak zachwycił. Anime to było „Hikaru no go”, zostało przez mnie pochłonięte w tempie błyskawicznym, rzuciłam się też na zasady gry w go. Najpierw był komputer, później prelekcja o go w popkulturze na Polconie w Poznaniu, później warszawski klub, który spotykał się wtedy na Wilczej, pierwsze turnieje, letnia szkoła go, lekcje, nawet turniej w Brukseli. Co najważniejsze byli ludzie! Dziś, choć w go nie gram od 3 lat, nadal odczuwam ich wpływ. Przyjaźnie przenosiły się na inny grunt, znajomości jedne przetrwały inne nie, ale w między czasie zostałam zainspirowana między innymi do zmiany zawodu. Być może gdyby nie go, to do tej pory bym robiła to samo i raczej na pewno nie studiowałabym elektrotechniki. To tamten klub nauczył mnie też, że lubię być z ludźmi, sprawił i że teraz szukałam takim miejsc jak master-mind czy toastmasters. Niemalże kręci mi się w głowie, gdy próbuję ogarnąć myślami, jak wiele wydarzyło się tylko z powodu tego jednego z pozoru zwyczajnego wieczoru. Takich historii mam więcej: „O tym jak Poziomka miała tamagotchi” „O tym jak Poziomka w 5 minut się spakowała i wybiegła na autobus, bo zadzwonił kumpel i spytał czy chce na weekend na żagle” „O tym jak Poziomka dostała w służbowym mailu nie służbowe pytanie” „O tym jak Poziomka poszła na konwent, bo był po drugiej stronie ulicy i nie wypadało nie iść” „O tym jak Poziomka oglądała serial, a tam był Nick Patrick Harris, a Aerosmith grało w Łodzi” „O tym jak Poziomka przegrała, więc poszła na integrację Asbiro” Zwyczajne momenty, które przerodziły się w wielkie otwarte wrota do nowych przygód i ludzi. Jeśli jest mdło, smutno, nijako - dobrze jest sobie przypomnieć, że nigdy nie wiadomo kiedy i jak trafi się „ten moment”. Oczy otwarte na drobiazgi! Jeszcze raz dzięki za sweter :)
0 Komentarze
|
Agnieszka "Poziomka" ZiomekProgramistka, artystka, minimalistka. Archiwum
Czerwiec 2020
Kategorie
Wszystkie
|