Zapraszam wszystkich na moje wystąpienia na Avangardzie.
Będę prelegować w sobotę 08.08 w sali RPG 1. O 16:00 będę mówić o wykorzystaniu rpgowych śmieci czyli o tym jak być wirtuozem fabularnego odgrzewanego kotleta. Z kolej o 18:00 poruszę temat omawiany jakiś czas na temu na blogu - kwestię informacji zwrotnej. Bardzo serdecznie polecam też prelekcję, która odbędzie się w tej samej sali o 21:00. Krzysztof "Khaki" Baranowski będzie mówił o tym jak zrobić graczy w ciula. Jest to moja absolutnie ulubiona prelekcja od której zaczęła się moja przygoda z Master-Mind.
0 Komentarze
W najbliższy weekend w Warszawie odbywa się konwent bliski memu sercu - ZjAva. Oznacza to, że będę prowadzić punkty programu, na które serdecznie Was zapraszam. W sobotę w samo południe poprowadzę prelekcję o informacji zwrotnej. Będę mówić kiedy jej udzielać, jak to robić skutecznie i bezkonfliktowo - „Informacja zwrotna. Kiedy, jak i po co? " Następnie o 15 wspólnie z Mactatorem poprowadzimy prelekcje-warsztaty o tym jak mówić "tak" czyli czemu warto na sesji przyjmować cudze pomysły. Przećwiczymy wspólnie jak można budować na pomysłach innych - „Nie mówi nie, Tak mów tak" Godzinę później, o 16 będę wspólnie z Grzywaczem moderować dyskusję integracyjną o najlepszych momentach na sesji - „A u mnie na sesji to… „ Pełną tabelę programową znajdziecie tu <klik> Do zobaczenia :) Jakiś czas temu pisałam o warsztatach improwizacji i wspomniałam o tym, że natchnęły mnie do przygotowania prelekcji. U mnie pomysły nie mogą czekać zbyt długo na realizację, więc już dziś o 22 w ramach Master-Mind wspólnie z Mactatorem poprowadzimy prelekcje, w której wykorzystamy pomysły zaczerpnięte z impro. Zapraszam. Jak często mówisz NIE? Czy wiesz kiedy powiedzieć TAK? Jesteś pewien że gdy mówisz TAK, to jest to prawdziwe TAK, a nie jedynie zręcznie ukryte NIE? Jak to działa w Twoim warsztacie mistrza gry?
Pokażemy wam skąd się bierze TAK i NIE. O ich mocy przekonacie się w serii warsztatowych ćwiczeń. Zapraszamy. Ten cytat dobrze oddaje to jak powstawała moja mowa. Doświadczenie, które zebrałam podczas jej przygotowywania, pozwoliło mi prawdziwie zrozumieć ten cytat. 4-6 minut było dla mnie stanowczo za mało żebym mogła powiedzieć wszystko co bym chciała. Z tekstu mowy wypadały całe akapity, później zdania, a na końcu wyrazy, by zostawić tylko to, co wydawało mi się najbardziej istotne i co najlepiej odmalowywało obraz, który chciałam pokazać. Z mowy pod wieloma aspektami jestem zadowolona. Zdobyłam za nią wstążkę najlepszego mówcy, dużo komplementów, ale też cenne uwagi techniczne (głównie dotyczące mowy ciała i dykcji). To co mi się nie podoba to to, że ilość czasu włożonego w przygotowanie i ćwiczenie jej sprawiło, że wystąpienie jest skalkulowane, zagrane, zwyczajnie brakuje mu autentyczności - fakt bardzo widoczny dla osób które wcześniej widziały mnie na scenie. Poniżej tekst mowy tak jak został zapisany i film dokumentujący moje wystąpienie. PoziomkaKilka tygodni temu doświadczyłam na spotkaniu Toastmasters zaskakującego uczucia dyskomfortu. Tu dokładnie w tym miejscu. Byłam wtedy chronometrażystką i przedstawiałam swoją rolę. To co sprawiło mi było przedstawienie się imieniem i nazwiskiem. Słowa prawie uwięzły mi w gardle i zaskoczyło mnie to. Przecież przedstawiamy się bardzo często i to powinna być najprostsza część wystąpienia. Stres? Niepierwszy raz przecież mówiłam do publiczności i nic takiego wcześniej mi się nie przydarzało. Dopiero po chwili przyszło zrozumienie. Za każdym razem gdy wcześniej stawałam przed publicznością zaczynałam tak: “Cześć jestem Poziomka i dziś opowiem wam o...”. To nowa rzecz, którą odkryłam o sobie - z określeniem Poziomka jestem o wiele bardziej związana niż z imieniem czy nazwiskiem. To jako Poziomka wygłaszam prelekcje czy sędziuję konkursy związane z moja pasją. Skąd to wszystko się wzięło? Wszystko zaczęło się już w szkole podstawowej, gdzie miałam mnóstwo przezwisk. Przy czym Ziomka, Poziomka, Zając Poziomka należały do tych najsympatyczniejszych. Pozostałe bardziej dokuczliwe wynikały z mojego rozmarzenia i dziwaczności. Wierzyłam w koralki spełniające życzenia, gadające koty i miewałam wymyślonych przyjaciół. Oglądałam mnóstwo kreskówek, pochłaniałam najbardziej baśniowe książki dla dzieci, co zresztą robię do dziś. Nieustannie marzyłam o odnalezieniu magicznych drzwi do świata ze stronic moich książek. Chciałam dopomóc ich bohaterom albo po prostu towarzyszyć im w przygodzie. Prawdopodobnie dlatego filmem mojego dzieciństwa była “Niekończąca się opowieść”. Jak mogłoby być inaczej skoro film jest o chłopcu, który kradnie z antykwariatu książkę i w trakcie jej czytania odkrywa, że jej bohaterowie wiedzą o jego istnieniu, ba słyszą jego głos gdy krzyczy z przerażenia. Coś cudownego, opowieść której bohaterem się stajesz i w dodatku masz wpływ na losy świata. To było największe marzenie mojego dzieciństwa i trzeba było prawie 20 lat, żeby się spełniło. Stało się to przez gry fabularne lub inaczej gry wyobraźni, obecnie moją największą pasję. Rozgrywka polega tym, że spotykamy się w kilka osób i wspólnie snujemy opowieści w takim świecie i klimacie jakim tylko zechcemy. Fantazja nie ma ograniczeń możemy być kowbojami na dzikim zachodzie, zostać rycerzami Jedi czy walczyć w Powstaniu Warszawskim. Jedno z nas zostaje Mistrzem Gry, osobą która będzie kreować i opisywać świat. Pozostałe osoby tworzą głównych bohaterów opowieści. Wymyślają kim są, jakie mają cele, umiejętności i charakter, w takcie rozgrywki będą opisywać jak postępują ich postaci. Mistrz gry może zacząć tak: „Jest bardzo późny jesienny wieczór. Jak co miesiąc zgromadziliście się w karczmie przy gościńcu. To doskonałe miejsce by wymienić się informacjami i posłuchać wieści ze świata. Niską i wyludnioną już o tej porze izbę oświetla i ogrzewa duży kominek. Na ścianach drgają cienie rzucane przez poroża, a z kuchni napływa korzenny aromat pieczonej dziczyzny. Nagle drzwi gospody otwierają się z hukiem i wpada przez nie człowiek. Wpada w sensie dosłownym, przez otwarte drzwi jak długi upada twarzą na polepę. W pierwszym momencie wydaje się, że potknął się o próg, lecz nie...spostrzegacie wyraźnie wystający z jego pleców bełt kuszy i plamę ciemnoczerwonej krwi wolno przesiąkającej się przez zieloną tkaninę liberii książęcego posłańca. Co robicie?” Jak zareagują gracze? Czy ich bohaterowie wyskoczą w mrok gościńca w pogoni za zabójcą? Czy pochylą się nad rannym by usłyszeć jego ostatnie słowa? Co uczynią z wiadomością o planach zamachu stanu kryjącą się w kieszeni posłańca? Właśnie wciągnęły ich wydarzenia, które zaważą na losach korony. Po której staną stronie, jak przechylą szalę wydarzeń? Żeby odpowiedzieć na te pytania trzeba zagrać, wspólnie opowiedzieć tą historię. Gdybym to ja grała tą przygodę być może byłabym służką, której przyjdzie stanąć przed wyborem między wiernością ojczyźnie, a swojemu panu. Za które z tych dwojga jestem gotowa przelać krew? A może byłabym piękną ambitną szlachcianką, która nie przegapi żadnej okazji by sięgnąć po władzę. Wykorzystam sytuacje tylko dla własnej korzyści, i jak gorzką cenę przyjdzie mi za to zapłacić? Dobra sesja dostarcza mi bardzo podobnej rozrywki co czytanie wciągającej książki. Podobnie działa wyobraźnia posuwając obrazy miejsc, postaci i zdarzeń, tyle że tu ja jestem bohaterem, dokonując czynów i wyborów, których nasz świat nigdy mi nie dostarczy. Dlatego gram w gry fabularne. Nie dlatego, że nie mam życia lecz dlatego, że chce mieć ich wiele. Jestem członkiem grupy Master-Mind. Spotykamy się co czwartek o 22 online korzystając z Mumble do bezpośredniej konwersacji. W każdym tygodniu ktoś z nas przygotowuje prelekcje, która ma pomóc innym rozwijać się we wspólnym RPGowym hobby. W tym tygodniu przyszła kolej na mnie, a w swoim wystąpieniu połączę dwie swoje pasje. Większość ludzi wpisuje wystąpienia publiczne gdzieś u szczytu listy swoich lęków. Wielu uważa, że dobrym mówcą trzeba się urodzić. Niektórym wydaje się, że zostali obdarzeni oratorskim darem. Niewielu odkryło, że skutecznego przemawiania można się zwyczajnie nauczyć. Nieliczni to uczynili. Dołącz do tych ostatnich. Nieważne czy publicznością jest tylko Twoja drużyna czy może sala widzów na konwencie, ta prelekcja wskaże Ci drogę do tego by mówić lepiej. Zapraszam.
Wiosną tego roku odbywała się po raz pierwszy polska edycja konkursu Game Chef, który polega na stworzeniu w tydzień szkicu grywalnej gry niekomputerowej. W ramach konkursu pojawiało się kilkanaście niedużych gier. Moją uwagę przykuł zdobywca wyróżnienia w tym konkursie - "Framespace” Krzysztofa “Krzysia” Bernackiego. Zadbałam więc o to, by w niego zagrać i obecnie mam za sobą dwie sesje. Idea rozgrywki z miejsca mnie zauroczyła. Żeby streścić o czym jest gra oddam głos Autorowi, któremu udało się w jednym zdaniu zawrzeć jej esencję.
“Framespace to komiksowa gra fabularna o pięknie wszechświata, pustce, która je pochłania oraz nadziei, jaka kryje się w blasku gwiazd.” W przebiegu rozgrywki gracze wspólnie tworzą komiks opisując co znajduje się na kolejnych stronach zeszytu. Odbywa się to według zasad opisanych na 9 stronach podręcznika nieco stylizowanego na kadry historii rysunkowej. Najpierw określamy główne elementy fabuły tworząc opisy okładek. Następnie każdy z graczy tworzy jedną z postaci opowieści. Tu warto zauważyć, że w grze nie ma osoby prowadzącej rozgrywkę - mistrza gry. Nie istnieją karty postaci, a każdy z graczy dysponuje tylko nieco większym wpływem na los stworzonego przez siebie bohatera niż pozostali gracze. W głównej części zabawy kolejno tworzymy sceny komiksu, opisując co znajduje się w pojawiających się kadrach. O charakterze scen, ilości przydzielonych jej kadrów, kierunku fabuły decyduje prosta mechanika oparta o k6. Największym atutem gry jest to, że stworzony jest szkielet, czy raczej lejtmotyw historii, który gracze ubierają w detale. Na tak silnym oparciu bardzo łatwo jest budować opowieść, pomysły zdają rodzić się same. Jednocześnie te główne założenia są na tyle luźne, że za każdym razem możemy opowiedzieć zupełnie nową historię. Rozgrywki w których uczestniczyłam różniły się od siebie diametralnie, zarówno fabułą jak i klimatem opowieści. To, że mechanika narzuca charakter sceny i jej rozmach, pomaga ukierunkowywać wyobraźnię. Do zalet zaliczyć należy też to, że gra pokazuje nieco podstawowe zasady tworzenia komiksu, ma walor edukacyjny. Gra nie wymaga też żadnych przygotowań, wystarczy kilka czystych kartek papieru, ołówek i garstka kostek. Niestety w chwili obecnej jest to tylko szkic i mechanika jest jeszcze niedopracowana. Niektóre rozwiązania nie do końca wspierają rozgrywkę. Wiem jednak, że gra jest jeszcze dopieszczana, więc pozostaje mi czekać na jej ostateczna wersję. Liczę też że nagroda w konkursie zaowocuje niezwykłą oprawą graficzną dla tego tytułu. Szkic gry można ściągnąć z tego linka - Framespace Dziękuję wszystkim, którzy zagrali ze mną. W pierwszej kolejności samemu Krzysiowi, który mam nadzieję wybaczy mi, że na jego grze wprawiam się w sztuce recenzowania. Jestem przekonana, że jeszcze nie raz sięgnę do tego tytułu, by znowu szukać ocalenia dla wszechświata i zobaczyć jakie jeszcze opowieści kryją się z mojej wyobraźni. |
Agnieszka "Poziomka" ZiomekProgramistka, artystka, minimalistka. Archiwum
Czerwiec 2020
Kategorie
Wszystkie
|